Od jakiegoś już czasu noszę się z zamiarem zakupienia kina domowego. I o ile wiem mniej więcej, jaka musi być jego siła, jakie głośniki powinny być podłączone do jakiego wzmacniacza, tak cały czas zastanawiam się nad odtwarzaczem. O tradycyjny DVD martwić się nie muszę – mam konsolę od Sony. Ale co i rusz wiedzę, że w zestawach oferowane są odtwarzacze Blu-Ray. I teraz pytanie – warto w nie inwestować, czy jest to może strata pieniędzy?
Na początek trochę teorii. Tradycyjne DVD są zapisywane przy pomocy czerwonego lasera. Do Blu-Ray użyto lasera niebieskiego. Dzięki temu na płycie można stosować formaty MPEG-2, MPEG-4 AVC i format Microsoftu VC-1. Blu-ray nieformalnie swój początek bierze w 2002 roku, kiedy to walczył o prymat z HD DVD Toshiby. Jak wiadomo, przy ogromnej pomocy ze strony Sony, po sześciu latach, zwyciężył w wyścigu technologicznym.
Tradycyjny tryb nośnika to 25 GB danych. Do zastosowań profesjonalnych opatentowano także pojemności nawet 400 GB (16 warstw). W miarę popularne są jeszcze dwuwarstwowe – 50 GB.
Co oprócz tego? No oczywista oczywistość – przyjemna dla kinomana i audiofila sprawa dźwięku i obrazu. High Definition i rozmaite Dolby Digital to niesamowita jakość dla każdego posiadacza telewizora FULL HD i kina domowego. Ale czy znajdziemy nasze ulubione filmy, albumy w tym formacie? Sprzedaż płyt Blu-Ray z roku na rok wzrasta. Dwa lata temu było to 177 milionów, rok temu już 350 milionów. Niewątpliwie wpływa na to także rozdmuchiwana popularność 3D. Nie jestem jednak w dalszym ciągu przekonany do tego formatu. Może dlatego, że technologie cyfrowe pozwalają już na wyświetlanie filmów przez internet bezpośrednio na telewizorze? Że mój dysk zewnętrzny, podłączony do TV ze spokojem mieści 40 takich filmów (w zależności od kompresji)?
W dalszym ciągu nie jestem przekonany. Pewnie przyjdzie mi stoczyć niejedną wewnętrzną walkę, dokonać niejednej selekcji. Nie wiem. Poczekam chyba jeszcze na to, jak rozwinie się sprawa 3D. A wy co myślicie?