Niedawno miałem okazję zajrzeć w kazamaty prywatnej kolekcji filmów SF. Mój wzrok padł na tematykę antyutopijną. Ciekawa sprawa z tymi dystopiami. Ile razy ktoś się porywa na ekranizację, przeważnie mu to całkiem nieźle wychodzi. Wystarczy przypomnieć "Mechaniczną pomarańczę", "Brazil" i inne. Może z wyjątkiem "Aeon Flux", ale raczej nie przypominam sobie co większych niewypałów.
"Equilibrium" i "V jak Vendetta" są stosunkowo młode. Ujrzały światło dzienne w 2002 i 2005 roku. Możemy słusznie założyć, że wraz z zaawansowanym rozwojem grafiki i wizualizacji komputerowej filmy te odstawałyby od dzisiejszych standardów. Nic bardziej mylnego. Postawiono w nich nie na oszołomienie, a zaciekawienie pomysłem. Dzięki temu ogląda się je tak samo dobrze, jak w roku premiery.
Equilibrium to z łaciny statyczność, równowaga. I o świecie w takiej równowadze opowiada właśnie pierwszy film. Balans i zrównoważenie ma dotyczyć ludzkich emocji. Przy pomocy tytułowego specyfiku ludzie wyzbywają się uczuć i związanych z nimi odruchów. Czemu ma to służyć? Emocje są odpowiedzialne za wszelkie zło świata, a w tej postapokalitycznej rzeczywistości właśnie ich działanie zostało uznane za katalizator nieprawości. Niszczone są także wszelkie eksponaty mające do emocji nawiązywać. W tym wypadku dzieła sztuki. Co wyróżnia ten film? Jest to pospolite kino akcji o niecodziennej stylistyce. Na potrzeby filmu wymyślono sztukę walki władania bronią palną. Niezwykle widowiskowe. Aranżacja pojedynków bije moim zdaniem na głowę sceny walki z "Matrixa". Nie zakładajmy cudów. Nic odkrywczego tu nie znajdziemy. Ot ciekawy film akcji, przyciągający naszą uwagę jeszcze jedną nowinką.
Troszkę inaczej ma się sprawa z "V jak Vendetta". Film ma klasę, jest dopieszczony zarówno wizualnie jak i treściowo. Tym razem mamy do czynienia z państwem rządzonym autorytarną ręką – władzę ma ultra-konserwatywna partia, która w celu oczyszczenia społeczeństwa po kataklizmie zadecydowała, iż szkodliwe są wszelkie działania nie związane z heteroseksualizmem i chrześcijaństwem. Tępione są wszelkie odstępstwa od normy. Aż w końcu pojawia się nieznany, tajemniczy bojownik, stawiający sobie za wzór Guy’a Fawkes’a – niedoszłego podpalacza angielskiego parlamentu. Postanawia zmienić sytuację, przywrócić demokrację, obalić nieludzkie rządy. A pomoże mu śliczna Natalie Portman. Akcji w filmie co niemiara, ale nie to przyciągnie Waszą uwagę. Film operuje subtelną poetyką. Miejscami jest niezwykle liryczny, nie tak płytki jak poprzedni, ma drugie dno. Do wiadomej nawalanki pozostawi w Was jeszcze to cudowne przeświadczenie pozostające po dobrych kinematografiach. Jeszcze przez jakiś czas po oglądnięciu powtarzając "remember remember the 5th of november" będziecie myśleć o zawartym w filmie przesłaniu.
Gdzie: inbok.pl
Ile: 33,20zł i 78,20zł