Jak dla mnie jedyny prawdziwy FPP. Po Doom’ie, Duke Nukem 3D jak na tamte czasy rewolucyjna pod każdym względem. Wyszła w 1996 roku i prezentowała teksturowy obraz przetwarzany przez trójwymiarowy silnik graficzny. Prawdziwy skok technologiczny. Umożliwiała także korzystanie z tak zwanej konsoli – można było dzięki niej wprowadzać ustawienia i komunikować się z innymi graczami. Dziś to standard, wtedy absolutne novum. Podstawowa opcja multiplayer. Niesamowity klimat, fantastyczna miodność. Rewelacyjna rozrywka. Tradycyjny shooter – coco jambo i do przodu.
Rok później ID Software postanowiło pójść do przodu i wydać na niemal tym samym silniku historię pewnego marine, który wysłany na obcą planetę ma za zadanie zmierzyć się z armią Stroggów. Rzecz dzieje się w nieznanej przyszłości. Ziemianie walczą z najeźdźcami. Kilka nowych broni, odświeżona grafika i znane z poprzedniej części tryby multiplayer. Niby lepiej, a jednak słabiej niż pierwowzór. Nie pomogła zmiana scenerii i dodanie jako – takiej fabuły. Zagadek też tu niby więcej, ale szału nie robi. Powiedziałbym tak 7 na 10.
Quake III Arena wydano na przełomie 1999 i 2000 roku i postawiono niemal całkowicie na multiplayer. Można tam grać w single’a, ale ogranicza się to do biegania po mapie i fragowania co lepszych przeciwników. Tak naprawdę właściwa frajda rozpoczyna się dopiero, kiedy do rozgrywki włączą się "żywi" gracze. Bronie znów nieco zmodernizowano, ale największą zmianą, moim zdaniem okazała się grafika. Ładnie poprawiona, dopracowana (jak na tamte czasy) i przede wszystkim płynnie współgrająca z dynamicznym profilem gry. Co ciekawe jest to dalej silnik graficzny z Quake’a 1.
Quake 4 to kontynuacja drugiej części. Znów zsyłka na obcą planetę i znów walka z obcymi. Tym razem na silniku Doom 3, a więc dużo ładniej, z większą ilością detali, precyzyjniej. Także klimat się zmienił. W tonacji gore i futurystycznego horroru. Nie jesteśmy też już sami. Pomagają nam pozostali członkowie Rhino Squad. Quake 2 w ładniejszej wersji.
Ostatnio mogliśmy podziwiać długo oczekiwanego Duke Nukem Forever. Gra okazała się sporym niewypałem. Czy to znaczy, że to już zmierzch starych dobrych FPPów? Czy nadszedł czas gier pokroju Bulletstorm? Bezsprzecznie tak. Stare produkcje odchodzą w niepamięć – to nieubłagane prawo postępu technologicznego. Nie znaczy to jednak, że powinniśmy zapomnieć o klasykach. To na nich przecież się wychowaliśmy, to grając w te gry po raz pierwszy zasmakowaliśmy frag party. Jeśli możemy, wróćmy do nich. Nie kosztuje to wiele, a ręczę Wam, przyjemności z grania będzie przynajmniej tyle, co ostatnio.